Nareszcie można odpocząć i wrócić w końcu na bloga. :) Pewnie moja nieobecność wcale nie pomogła w zdobywaniu nowych czytelników, ale mam nadzieję, że szybko to nadrobię.
Ostatni tydzień szkoły minął mi na siedzeniu na sali gimnastycznej i podłączaniu reflektorów, przygotowywaniu przedstawienia na pożegnanie klas trzecich (haha ;) wyszło świetnie, a moja narracja nie była chyba taka zła) albo robieniu masę innych rzeczy, żeby dwa ostatnie dni szkoły wyszły jak najlepiej...
Doszłam do wniosku, że nawet, gdybym bardzo bardzo chciała, nie potrafię zrozumieć, który przycisk miksera do czego służy. Na szczęście mamy w sekcji ludzi, którzy się na tym znają i milion guziczków to dla nich nie problem.
Moje zamiłowanie do śpiewania zaowocowało w tym roku w ten sposób, że zapisałam się do chóru szkolnego- po prostu przyszłam raz po zajęciach dodatkowych z matematyki na koniec kółka, a później dziewczyny namówiły mnie, żebym przychodziła co tydzień (oczywiście, że poświęciłam matmę dla śpiewania, byłabym chyba szalona, gdybym tego nie zrobiła). Właśnie dlatego, razem z innymi dziewczynami zakończyłyśmy rok śpiewająco.
Trzecioklasiści musieli odejść, były pożegnania, sporo śmiechu... Tegoroczna sekcja zapisała sobie w moim sercu miejsce na zawsze. Na pewno zostaną przyjaźnie, które mają sens i wierzę w to, że miłości nie zniszczy inna szkoła mojego chłopaka...
Całuski ;***
Niema to jak ostatnie dni szkoły ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz :) Pozdrawiam
http://myuncanny.blogspot.com/
Powodzenia z chłopakiem :)
OdpowiedzUsuń